wtorek, 22 września 2015

Rozdział Drugi, czyli Dyskoteka u Ślizgonów


Trzymając Pansy pod rękę, zmierzała w stronę Wielkiej Sali, w której czekało na nią śniadanie. Pierwszy posiłek, jaki miała zjeść w towarzystwie Ślizgonów. Jej głowę przepełniały najczarniejsze scenariusze a stres opanował jej ciało. Dawno się tak nie denerwowała, lecz starała się nie dawać tego po sobie poznać.

-Nie stresuj się.-uśmiechnęła się do niej pokrzepiająco Parkinson, zauważając minę Gryfonki.-Ślizgoni może i bywają złośliwi, jednak możesz być pewna, że Cię nie zjedzą.
Hermiona przewróciła teatralnie oczami, po czym cicho westchnęła. Były coraz bliżej swojego celu, a ona najchętniej uciekłaby do dormitorium. Wiedziała jednak, że nie może złamać danego Pansy słowa. Poza tym wiedziała, że mogłaby zostać uważana za tchórza, a to nie za bardzo jej się uśmiechało.
-O, popatrz.-Ślizgonka wskazała na stół swojego domu, gdy znalazły się już w Wielkiej Sali.-Blaise i Draco już są. Chodźmy do nich, umieram z głodu.
Dziewczyna niechętnie ruszyła za koleżanką, modląc się w duchu, by udało jej się uniknąć kłótni z Malfoy'em który od paru dobrych sekund się jej przyglądał.
-Hej, chłopaki.-powiedziała Parkinson siadając obok Zabiniego po czym wskazała na miejsce obok siebie.-Siadaj, Miona.
Szatynka skinęła głową i wykonała polecenie. Nałożyła sobie na talerz trochę jajecznicy i zaczęła jeść, starając się nie zwracać uwagi na uczniów Domu Węża, którzy lustrowali ją zdziwionym wzrokiem.
-Jestem Blaise.-Ślizgon wyciągnął rękę w stronę Hermiony, którą ta delikatnie uścisnęła.-Wiem, że wiesz kim jestem, ale bardzo lubię się przedstawiać.-dodał z uśmiechem.-Myślę, że Draco już znasz.
-Mhm.-mruknęła Gryfonka.-Mieliśmy przyjemność pogadać, raz może dwa.-odparła jakby od niechcenia.
Zabini zadawał Hermionie wiele pytań, na które ta spokojnie odpowiadała. Polubiła go. Był bardzo sympatyczny i towarzyski. Za to Malfoy nie odezwał się ani razu. Zdziwiło ją jego zachowanie. Zawsze to właśnie on miał jej najwięcej do powiedzenia. Może miało to związek z ich nocnym spotkaniem?
-Mam rozumieć, że Pan dziś nie je z nami kolacji?-zapytał Blaise, na co Miona skinęła głową.-No cóż, ja bez niej długo nie pociągnę, więc chyba się przyłącze. Od przybytku głowa nie boli. Co nie, Dracuś?
-Rób co chcesz.-odezwał się sucho blondyn, nawet nie patrząc na przyjaciela.-Ale na mnie nie licz. Nie zamierzam jeść przy Wieprzley'u.
-Jeszcze będziesz żałował.-zażartował Ślizgon.-Założę się, że po dzisiejszej kolacji, wszystkie Gryfońskie panienki będą na mnie lecieć.-po tych słowach dostał jaskółkę w bok od Pansy, co jeszcze bardziej go rozbawiło.
Pomimo, że szatynka polubiła się z Blaise'm wiedziała, że inni uczniowie Domu Salazara Slyherin'a nie byli zadowoleni  z jej obecności. Cały czas czuła na sobie ich zniesmaczone spojrzenia. Nie lubiła być w centrum uwagi, lecz tym razem było to nieuniknione. Zaczęło dręczyć ją też poczucie winy. Rano posprzeczała się z Ginny, która na wieść o tym, że Gryfonka nie zje z nią śniadania, była nieco zła i w dość głośny sposób wyraziła swoje zdanie budząc ponad połowę uczniów Domu Gordyka. Skończyło się to głośnym wyjściem Rudej z dormitorium. Hermiona czuła, że przyjaciółka przez jakiś czas nie będzie się do niej odzywać.
Starała się jednak  o tym nie myśleć, a skupić się na rozmowie z Zabini'm, który już zaczął wymyślać nowy temat.
Po posiłku wraz z Pansy udała się na Błonia, by zaplanować sobie wolny dzień. Nauka zaczynała się dopiero pojutrze, w poniedziałek, a obie dziewczyny nie miały pomysłu, jak wykorzystać czas.
-Draco był dziś jakiś dziwny.-powiedziała nagle Pan, gdy zasiadły w cieniu drzewa.-Praktycznie nic nie mówił. To do niego nie podobne, nie sądzisz?
-Ta, masz racje. Przynajmniej nie zwyzywał mnie od szlam.-odparła Gryfonka przeczesując  włosy ręką.-Możesz być spokojna, niedługo znowu zacznie kłapać jęzorem.
-Miona, on wcale nie jest zły, naprawdę.-westchnęła Ślizgonka.-To przez jego ojca. On za dużo od niego wymaga. Ostatnio mają trochę problemów w domu, rodzice ciągle się kłócą.. Przeżywa to. Na swój sposób. Podobno Narcyza i Lucjusz chcą się rozstać...
W odpowiedzi szatynka tylko pokiwała głową. Nie wiedziała co odpowiedzieć. Szczerze mówiąc nigdy nie myślała o Draco jak o chłopaku, który potrafi być wrażliwy, to też nie mogła sobie wyobrazić jak przeżywa chociażby rozwód rodziców. Zawsze uważała go za nadętego arystokratę bez uczuć. Ale czy słusznie?
Gdy zaczęło się robić chłodniej obie dziewczyny wróciły do zamku. Zupełnie nie wiedziały, co mają robić, więc ostatecznie postanowiły pójść do swoich dormitorium. Kiedy już chciały się rozchodzić tuż przy niech pojawił się Blaise z szerokim uśmiechem, zwiastującym dobrą nowinę.
-Urządzamy dziś imprezę z okazji rozpoczęcia roku.-uśmiechnął się do dziewczyn zachęcająco.-Osiemnasta, pokój wspólny Ślizgonów. Wpadniecie, prawda?
-No nie wiem...-zawahała się Miona.-To chyba nie najlepszy pomysł...
-Ależ co ty mówisz? Masz być. Jesteś pierwszą Gryfonką, którą darze pozytywnym uczuciem.-zarechotał chłopak.-Przyjdźcie, proszę Was...
-Bądź spokojny, kochany.-Pan poklepała go po ramieniu.-Przyjdziemy. Nawet wbrew jej woli.
Hermiona tylko prychnęła, lecz dobrze wiedziała, że szatynka nie żartuje. Miała tylko nadzieje, że nie będzie musiała znosić Draco. Westchnęła cicho na samą myśl o dzisiejszym wieczorze, lecz już nic więcej nie powiedziała. Cmoknęła Parkinson w policzek ,pomachała Ślizgonom na pożegnanie i ruszyła w stronę swojego dormitorium z cichą nadzieją, że nie spotka tam Ginny. Nie miała ochoty się z nią kłócić.
Ostrożnie uchyliła drzwi. Na łóżku siedziała jej ruda przyjaciółka bazgrając coś ołówkiem w swoim dużym, czerwonym notesie. Gdy zdała sobie sprawę z obecności szatynki podniosła głowę i uśmiechnęła się do niej przyjaźnie, zapraszając gestem ręki do środka. Musiała już ochłonąć.
-Miona! Gdzieś ty się podziew
ała? Od śniadania Cię nie widziałam.-mówiła, a serdeczny uśmiech nie schodził jej z twarzy.-No dobra, nic straconego. Co ty na to byśmy urządziły sobie dziś babski wieczór? Poplotkujemy, zjemy coś dobrego... Sama pomyśl, czy to nie dobry pomysł?
Gryfonka głośno przełknęła ślinę. Będzie musiała odmówić przyjaciółce. Wiedziała, że Pan i Blaise nie odpuszczą i zaciągną ją na tą imprezę. Nie lubiła ranić ludzi, zwłaszcza, jeśli byli jej tak bliscy jak Ginny.
-Słuchaj, Gin...-zaczęła spokojnie, ale w środku targały ją nerwy.-Idę dziś na małe przyjęcie... Zostałam zaproszona już wcześniej i sama rozumiesz, nie chce nikogo zawieść...
-Tak? A kto urządza?-zapytała patrząc na Hermione z ciekawością.-Słyszałam że Ravenclaw chce coś przygotować...
-Slytherin-mruknęła po chwili dziewczyna oczekując na reakcje rudej.
-Mam rozumieć, że wystawiasz mnie dla Ślizgonów?-powiedziała cicho Weasley'ówna.-Wiedziałam, że tak będzie, od chwili, w której zaczęłaś zadawać się z Parkinson.
-Ginny... To nie tak...-zaczęła, ale nie dane jej było skończyć.
-Co Ginny? Co? Może mi powiedz, że mnie nie wystawiasz, co?-mówiła podniesionym głosem.- Na Merlina, rób co chcesz! Ale jak oni zostawią Cię samą, to nie przychodź do mnie!
Po tych słowach ruda wyszła z dormitorium trzaskając drzwiami. Mogła się spodziewać, że przyjaciółka tak zareaguje. Zawsze była wybuchowa i nie panowała nad emocjami. Wiedziała, że jej to przejdzie, jednak zabolało. Stwierdziła, że nie powinna odmawiać Ginny.  Może chciała jej się zwierzyć? Powiedzieć coś ważnego? Wypłakać się? Nie wiedziała tego. I była pewna, że prędko się nie dowie.
Mogła za nią pobiec i przyjąć jej propozycje oraz przeprosić. Więc czemu tego nie zrobiła? Sama nie znała odpowiedzi, na to pytanie. Nie chciała też zawieść Pansy oraz Zabiniego, którzy byli dla niej bardzo mili i chcieli, żeby spędziła z nimi dzisiejszy wieczór. Jakby nie patrzeć, zaproponowali jej to pierwsi...
Hermiona kątem oka spojrzała na zegar. Obiad zaczynał się za pięć minut. Bez większego zastanowienia postanowiła iść do Wielkiej Sali. Była już nieco głodna. Nie miała nic w ustach od śniadania, które i tak było dość mizerne.
Wyszła z dormitorium  zamykając za sobą drzwi. Korytarze były praktycznie puste, nie licząc poszczególnych osób z różnych Domów, które w ciszy zmierzały na obiad.
Przed wejściem stała Pansy, która od razu do niej podeszła.
-Dziś darujemy sobie kolacje. Przekąsimy coś na imprezie.-oświadczyła kierując się do Wielkiej Sali.-Toteż zjem przy stole Gryffindoru teraz, co ty na to?
W odpowiedzi szatynka tylko pokiwała głową. Była ogromnie ciekawa reakcji Gryfonów na Ślizgońską towarzyszkę. Miała jednak nadzieje, że uczniowie jej Domu przyjmą Pan bez większych złośliwości.
Przy stole zastała trójkę swoich przyjaciół. Ginny nawet nie zwróciła na nią uwagi, czego nie można było powiedzieć o Ronie i Harry'm.
-Hej, Hermi.-uśmiechnął się brunet-O... Pansy... No cóż, witaj....
-Siema, Potter.-odpowiedziała Parkinson z uśmiechem i usiadła obok niego, co nieco zdziwiło Gryfonów, jednak tego nie skomentowali.-Siadaj Mionka, pewnie głodna jesteś.
Dziewczyna  tylko skinęła głową, po czym zajęła miejsce przy koleżance i zaczęła jeść. Ron jakby nigdy nic opowiadał wszystkim o dzisiejszym dniu, dodając krótką historie o tym, jak to Harry chciał popisać się przed dwoma Krukonkami i zleciał z miotły, prosto do dużej kałuży błota, co wszystkich rozbawiło. Ginny jak jedyna delikatnie uśmiechnęła się pod nosem, lecz nic nie powiedziała.
-W sumie-Weasley chwycił Hermione za nadgarstek i zaczął szeptać jej do ucha-ta Parkinson nie jest taka najgorsza.-uśmiechnął się lekko i puścił jej oko.
Szatynka w dobrym nastroju opuściła Wielką Sale, ciesząc się, że chociaż niektórzy zaakceptowali jej Ślizgońską znajomą. Była tylko nieco smutna, z powodu kłótni z rudowłosą, lecz starała się o tym nie myśleć.
Weszła do dormitorium, które i tym razem było puste i zaczęła przygotowania do imprezy.
Wykąpała się i umyła włosy, które delikatnie podkręciła. Ubrała czerwoną sukienkę ze złotym paskiem i sandałkami na obcasach, tego samego koloru. Na jej zadbanych paznokciach zagościł czerwony lakier. Wykonała delikatny makijaż, składający się z tuszu do rzęs i kremowej szminki, po czym wypsikała ciało różanymi perfumami. Uznała, że wygląda nieźle. Do osiemnastej zostało dziesięć minut, lecz wiedziała, że Pansy będzie u niej nieco wcześniej.
I się nie pomyliła. Ciemnowłosa po chwili zawitała pod jej drzwiami, witając się z nią pocałunkiem w polik. Miała na sobie czarną sukienkę bez ramiączek sięgającą do połowy uda. Na jej stopach prezentowały się białe szpilki, które dodawały jej dobre siedem centymetrów. Wyglądała bardzo ładnie i niepretensjonalnie, pomimo, że jej makijaż był dość mocny.
-Kurczę, Hermiona...-powiedziała spokojnie lustrując ją wzrokiem.-Nie wiem, czy Gryfońskie barwy są dobrym wyborem na Ślizgońską impreze...
-A dlaczego nie?-zdziwiła się Miona.-Chce się wyróżniać.
-No cóż, powiem Ci szczerze, że jeśli chcesz się u nas zaaklimatyzować taki zestaw nie przejdzie.-zmarszczyła brwi, jednak szybko się rozpromieniła.-Mamy jednak trochę czasu, by cię nieco poprawić...
Ślizgonka, mimo protestów koleżanki, wcisnęła Hermione z powrotem do dormitorium i za pomocą paru zaklęć sprawiła, że stała przed nią zupełnie inna osoba.
-Jak ci się podoba?-zapytała z szerokim uśmiechem wskazując na duże lustro w dębowej ramie, stojące w rogu pomieszczenia.
Miona spojrzała ze zdziwieniem na swoje odbicie. Jej czerwona sukienka, została zastąpiona dość kusą, szafirową mini, którą nie pogardziłaby niejedna Ślizgonka. Na miejsce złotych sandałków wskoczyła czarne szpilki, a na jej nadgarstku pojawiło się parę srebrnych bransoletek. Po delikatnym, codziennym makijażu nie pozostało śladu. Na jej twarzy zagościły czarne kreski, perfekcyjnie wykonane eyelinerem, a usta zostały pomalowane czerwoną szminką w odcieniu wina. Włosy zaś były proste i delikatnie połyskiwały. Całość dopełniała skórzana, krótka kurteczka.
Co jak co, nie był to zupełnie styl Hermiony. Sama nigdy by się nigdy nie zdecydowała na taką kreacje, jednak musiała przyznać, że nie wyglądała najgorzej. Oj tam, raz można zaszaleć, prawda?
-Nie jest źle...-powiedziała dość cicho, po chwili namysłu.-A teraz chodźmy już. Jesteśmy spóźnione.
Dziewczyny chwyciły się pod ręce i zgodnie wyszły z dormitorium. Przemierzały korytarze cały czas rozmawiając i co chwile wybuchając krótkim śmiechem. Gryfonka czuła na sobie wzrok uczniów, którzy akurat szli na kolacje. Nie dziwiła się, że się patrzą. Pierwszy raz ktokolwiek widział ją w tak odważnym zestawie i była pewna, że teraz wszyscy będą mówić o jej nowym wcieleniu.
Blaise czekał na nie tuż przed wejściem do Pokoju Wspólnego Ślizgnów. Gdy tylko je zobaczył objął obie w pasie przyciągając do siebie.
-Wow, wyglądacie świetnie!-zaszczebiotał nie odrywając od nich wzroku.-Cholera, Granger. Normalnie bym Cię nie poznał...
-Po nazwisku to po pysku.-zgromiła go wzrokiem Pan.-Chodźmy już lepiej. Pewnie Draco czeka w środku.
Gdy tylko weszli Blaise oznajmił, że pójdzie poszukać Malfoy'a, po czym zniknął w tłumie tańczących uczniów Domu Węża. Większość par oczu była skierowana w stronę Miony, której policzki nabrały koloru dojrzałego buraka. Nienawidziła być w centrum uwagi.
Pansy zaciągnęła ją w stronę barku, który obsługiwał Teodor Nott. Przywitał je uśmiechem, po czym bez zbędnych ceregieli zapytał, co podać.
-Dwie szklanki whisky.-powiedziała od razu Pan, a Ślizgon momentalnie odwrócił się do nich plecami i rozpoczął przygotowywanie trunków.
W tym czasie Zabini'emu udało się odnaleźć przyjaciela o blond czuprynie. Dracon siedział nieopodal barku, a jego wzrok był wbity w nikogo innego jak Hermione Granger.
-Widzę, że wzroku nie możesz od niej oderwać.-zachichotał Blaise siadając obok przyjaciela, na szafirowej kanapie.
-Kto to jest?-zapytał cicho Malfoy.-Nigdy jej tu przedtem nie widziałem...
-Może dlatego, że to Hermiona.-odparł ogromnie rozbawiony ciemnoskóry.
-Słucham? Nie żartuj sobie ze mnie, błagam. Przecież widać, że to jakaś Ślizgonka. Nie wciskaj mi tu kitu.
-W takim razie powinieneś przebadać oczy, stary. Nie poznajesz naszej Granger?
Chłopak wytężył wzrok i dopiero teraz zauważył, że jego przyjaciel mówi prawdę. Co więcej nie mogło do niego dotrzeć to, że przez chwile był ogromnie zauroczony jej wyglądem i myślał, nad zaproszeniem jej do tańca.
-Yhm...-wybełkotał.-Wygląda... Ładnie. Oczywiście jak na Szlamę.-dodał szybko widząc na twarzy Blaise'a złośliwy uśmieszek.
-Ależ oczywiście.-Zabini przewrócił oczami, po czym pociągnął blondyna w stronę Miony i Pansy, które od dobrych paru minut popijały whisky.
Mimo wszelkich starań blondyn nie mógł oderwać wzroku od Gryfonki. Karcił się w myślach, za swoje zachowanie. Nie mogła mu się spodobać Szlama. To byłoby takie... Nie Malfoy'owe. Co powiedziałby ojciec, gdyby przypadkiem wdarł się do jego myśli? Draco wolał o tym nawet nie myśleć. Przypuszczał, że wpadłby w furie.
-Pan, może zatańczymy?-Blaise wyciągnął rękę w stronę swojej przyjaciółki, którą ta szybko pochwyciła, na znak zgody.-No cóż, kochani. Wygląda na to, że zostaniecie  sami. Oczywiście na jakiś czas. Nie pozbędziecie się nas tak łatwo. Miłej zabawy, skarbeczki!
Po chwili para Ślizgonów poruszała się rytmicznie do jakiejś szybkiej, rockowej piosenki, nawet nie spoglądając na Draco i Hermione, którzy siedzieli obok siebie na barowych, wysokich krzesłach, nie mogąc wydobyć z siebie słowa.
-Dziś również wybierasz się na obchód zamku w środku nocy, Malfoy?-zagadnęła szatynka ze złośliwym uśmieszkiem wymalowanym na twarzy.
-Z tego co wiem, to to nie twoja sprawa, Granger.-syknął popijając bursztynowy trunek.-A może po prostu chciałabyś wybrać się ze mną, co?-dodał zadziornie.
-Myślisz, że nie mam nic lepszego do roboty niż łażenie z tobą po ciemnych korytarzach?-zakpiła.-Następnym razem bądź nieco ciszej. Niektórzy próbują spać. Co ty tam właściwie robiłeś?
-Nie twoja sprawa, Szlamciu.-powiedział przesłodzonym głosem.-Nie wtykaj nosa w nie swoje sprawy.
Miona cicho prychnęła, po czym zamówiła sobie kolejnego drinka. Nie wiedzieć czemu dziś miała ogromną ochotę na alkohol. Zwykle ograniczała się do jednej szklanki whisky, lecz tym razem pochłaniała już trzecią.
Następną godzinę spędziła z Malfoy'em przy barku. Praktycznie ze sobą nie rozmawiali. Jedynie od czasu do czasu rzucali sobie beznamiętne spojrzenia. Zdążyła też zatańczyć z paroma Ślizgonami, którzy byli równie zaintrygowani jej metamorfozą i chętnie ją zapraszali. Pierwszy raz poczuła się bardzo atrakcyjna, co dodało jej pewności siebie. Do tego we znaki dawała się dość duża ilość whisky, jaką miała w sobie. Nie przeszkadzało jej to jednak w dobrej zabawie, a trzeba było przyznać, że bawiła się wyśmienicie.
Kiedy zakończyła taniec z jednym z jej nowych "kolegów", zajęła miejsce obok Dracona. On, w przeciwieństwie do niej nie miał dziś nastroju do tańca. Wolał spędzić wieczór przy alkoholu, zapijając swoje smutki. Ostatnio jego sytuacja rodzinna dawała się mu we znaki. Ciągłe kłótnie rodziców ogromnie go niepokoiły. Bał się, że matka w końcu odejdzie od ojca. Zdawał sobie sprawę z tego, że to byłoby dla niej lepsze jednak na samą myśl o rozwodzie Narycyzy z Lucjuszem przyprawiały go o gęsią skórkę. Może i było to nieco egoistyczne z jego strony, jednak ostatnią rzeczą, jakiej chciał, był rozpad wieloletniego małżeństwa państwa Malfoy. 
-Właściwie to dlaczego nie tańczysz?-wymamrotała opróżniając ósmego drinka, którego przed chwilą postawił przed nią Nott. 
-Powiem Ci szczerze, Granger, że właściwie nie mam na to ochoty.-mruknął nieco podpity Ślizgon rozglądając się po sali pełnej tańczących uczniów i uczennic.-Chętnie jednak popatrzę sobie na twoje ruchy na parkiecie.-dodał z uwodzicielskim uśmiechem. 
-Rób sobie, co chcesz.-powiedziała i energicznie wstała z  krzesła.-Ja idę zabalować.
Alkohol buzował jej w żyłach. Pierwszy raz była pijana. Jeszcze nigdy wcześniej jej się to nie zdarzyło, czego nie można było powiedzieć o jej Ślizgońskich znajomych. Dla nich każda impreza kończyła się kacem.
Gryfonka chwiejnym krokiem ruszyła w stronę stołu, na którym po chwili się znalazła. Zaczęła wykonywać dość odważny taniec, co przyciągnęło uwagę wielu chłopców, którzy po chwili głośno ją dopingowali. Wśród nich był Malfoy, który już w żadnym stopniu nie myślał trzeźwo. Bardzo podobało mu się to, co szatynka robiła i najchętniej pomógłby jej ściągać w tej chwili zbędne ubrania. Normalnie skarciłby się za tak absurdalne myśli, lecz teraz, gdy alkohol przejął kontrole nad jego organizmem, był zdolny do tego i czegoś więcej. To nie był ten sam Dracon, który z obrzydzeniem choćby przypadkiem dotykał Panny Granger, dodając, że jest "nędzną, nic nie wartą, Szlamą".
Smutki odeszły w niepamięć, a ich miejsce zajęła dobrze wstawiona Granger, która była jedyną rzeczą, a właściwie jedyną osobą, jaka go w tej chwili obchodziła. Potrzebował czyjejś bliskości. Dotyk kobiet bardzo go odprężał i był jego lekarstwem na stres, zaraz po whisky, która była jego najlepszą przyjaciółką, kiedy akurat był w dołku. Teraz z zafascynowaniem wpatrywał się w wijącą się Gryfonke, która z każdą chwilą zadawała się mu coraz bardziej ciekawsza i seksowna.  
Kiedy dziewczyna zamierzała zacząć ściągać z siebie sukienkę,potknęła się przez zbyt wysokie obcasy, do których nie była przyzwyczajona. Przymknęła oczy, a z je gardła wyrwał się typowo Hermionowy, krótki pisk. 
-Teraz w-widze... Jj-ak ba-bardzo na mnie lecisz.-wymamrotał Draco, w którego ramiona szczęśliwie wpadła unikając upadku.
Hermiona bez słowa wbiła się w wargi Ślizgona. Ten zaczął równie łapczywie oddawać brutalne pocałunki. Jej usta były miękkie i delikatne.  Skończyło się na tym, że nie odrywając się od siebie upadli na kanapę. Ona również zaczęła pragnąć jego bliskości. Potrzebowała jej, pomimo tego, że był to arystokrata, z którym przez lata nauki miała na pieńku. Wydał jej się niezwykle atrakcyjny i zaczęła pragnąć go tak bardzo, jak on teraz pragnął jej. Głównym sprawcą tego stanu był wypity alkohol, ale czy tylko on?
-Jeszcze nigdy nie byłeś, tak pociągający, Malfoy.-uśmiechnęła się zalotnie. 
Miona leżała na blondynie, który trzymał ręce na jej pośladkach delikatnie je ugniatając. Ich pocałunki były coraz bardziej śmielsze, jednak nikt nie zwracał na nich większej uwagi. Wszyscy byli już dobrze wstawieni i zajmowali się własnymi sprawami. Sale wypełniała niezwykle głośna muzyka, w rytm której szalało wiele Ślizgonów, zajmując parkiet. Oni jednak byli zajęci sobą i nie wyglądało na to, by chcieli to zmienić. 
-A co ty na to-zagadnęła dziewczyna przekrzykując hałas pomiędzy pocałunkami.-Byśmy poszli do ciebie?
Na te słowa blondyn momentalnie się uśmiechnął. Resztkami sił zaniósł Gryfonkę do swojego dormitorium. W normalnych warunkach tak odważna propozycja nie wyszłaby z ust szatynki. W najśmielszych snach, nie wyobrażała sobie, że taka sytuacja mogła mieć kiedyś miejsce. To wszystko wydawało się tak abstrakcyjne, nieprawdopodobne. A jednak. Wtedy żadne z nich nie myślało i robiło coś, na co nigdy wcześniej by sobie nie pozwoliło. 

~.~.~

Eghm, eghm.
Muszę się Wam przyznać, że ten rozdział jest najgorszym, jaki pojawił się (i pojawi)  w tym opowiadaniu.
Ostatnia scena w ogóle mi nie wyszła. Ja jednak chyba nie nadaję się do pisania scenek tego typu xd
Na szczęście mam już to za sobą i mogę spokojnie dalej pisać. Końcówka tego rozdziału była dla mnie dość dużym wyzwaniem, ale sami rozumiecie, rozpoczyna ona jeden z głównych wątków tych oto wypocin ;D
Bardzo dziękuję za komentarze. Staram się stosować do rad, jakie mi dajcie. Bardzo za nie dziękuję, gdyż są dla mnie ogromnie cenne. Jeśli macie jakieś zastrzeżenia to proszę, nie krępujcie się.
Mam przeczucie, że wielu z Was nie spodoba się akacja z upojną nocą Dramiony. Chce jednak wszystkich uspokoić; W następnym rozdziale Draco i Hermiona nie wyznają sobie miłości, ani nie przestaną żywić do siebie negatywnych uczuć. Ich stosunki nawet troszkę się ochłodzą, jeśli mam być szczera...
Chyba powinnam już przestać, bo zaraz zdradzę Wam cały mój zamysł, a tego oczywiście bym nie chciała:)
Wiedzcie jednak, że zanim nasza ukochana parka się zejdzie, minie sporo czasu.
Wszyscy zawsze robią z Rona tego złego(nie przepadam za nim ale ciii) a ja zrobiłam z Ginny zołzę... xd
Kurczę, mam nadzieje, że mi to wybaczycie ;d
Stworzyłam zakładkę zareklamuj się. Jeśli chcecie mnie poinformować o rozdziale na Waszym blogu, bądź po prostu polecić swoje opowiadanie kierujcie się do niej. Postaram się skomentować chodź jedną notkę:)

Trzymajcie się cieplutko 
Do następnego rozdziału, 
Colleen


4 komentarze:

  1. Kocie, absolutnie Cie uwielbiam! Nie jesteś szablonowcem i chwała Ci za to! ;> Lubię Ginny, ale jako zołzę lubię ja o wiele bardziej <3 Aj tam, gadanie. Wyszedł Ci super ten rozdział! Bardzo mi się podoba. Ostatnia scena jak najbardziej, mmm... XD, haha <3 Ale taki jest Malfoy ;>
    No nic, pozostało mi czekać na kolejny rozdział ;3
    Całuję,
    Czarna gejsza (do niedawno Catherine)
    PS. Widziałam, zę w linkach po prawej masz mój blog - to strasznie słodkie - ale niestety, usunęłam go i zaczynam coś nowego, jeśli jesteś ciekawa, to zaobserwuj <3 http://rysa-na-szkle-dramione.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Reaktywacja SPISU DRAMIONE!
    Byłaś do niego zgłoszona. Jeśli nadal chcesz widnieć w Spisie – zapraszam do zapoznania się z odświeżonym regulaminem i nowymi, ciekawymi zasadami. Nic już nie jest takie, jak na początku. Zainteresowana? Zapraszam!

    LINK

    OdpowiedzUsuń
  3. Witaj :)
    Przepraszam, że tak późno :) Ale jak to się mówi lepiej późno niż wcale xD
    Z tym rozdziałem poszłaś na całość... Matko! Gdzie w tym wszystkim zgubiła się Hermiona?! Serio prześpi się z Draco? A może zda sobie sprawę kim jest Malfoy xD Z drugiej strony podobno ludzie pijani są szczerzy, więc może od dawna ich do siebie ciągnęło.
    Czekam na rozdział, a zwłaszcza, że długo nic nie pisałaś :/
    Zapraszam do siebie, o ile masz ochotę :)
    Pozdrawiam i życzę weny
    Anna-medium

    OdpowiedzUsuń

Zachęcam do oddawania opinii w komentarzach. Każdą radę biorę pod uwagę i staram się poprawić swoją prace.
Z góry dziękuje!